Przyszła pora na coś niby łatwego, ale jednak wymagającego. Miałam dwa piękne foszty z orzecha włoskiego i postanowiłam przerobić je na deski kuchenne – mogą być do krojenia lub serwowania, wedle uznania. Sam proces stworzenia takich desek był dla mnie cennym doświadczeniem. Mój warsztat jest skromny i np tutaj na wstępie ratowałam się grubościówką z Warsztatu Miejskiego w Gliwicach (dzięki wam za to, że istniejecie!) Super sprawa bo opanowałam obsługę kolejnego urządzenia. Grubościówki już się nie obawiam, ale jednak np piła stołowa to mnie przeraża, nadal wolę ciąć ręcznie. Mimo, że takie cięcie nie jest precyzyjne to jednak bardziej do mnie przemawia i też ma swój urok. Po ucięciu na odpowiednie kawałki, pobawiłam się trochę w nadanie lepszych kształtów. Tutaj przyznaję, że lubię czuć drewno i je kształtować własnymi rękami, tzn nożykiem oczywiście. To naprawdę super uczucie, a i ten dźwięk zdzieranego drewna jest przepiękny. Kiedy moje zachwyty się skończyły to nadszedł czas na szlifowanie. No tego nie uniknę, sprzęt od brata pożyczony to jakoś dałam radę, ale przy nierównych bokach to tylko i wyłącznie znowu ręczna robota. Dodatkowo jeszcze przy tych grubszych kawałkach spodobał mi się pomysł wgłębień po bokach dla lepszej chwytności takiej deski. Na koniec jedna deska została jeszcze przyozdobiona ręcznie wypalonym rysunkiem i mogłam impregnować. Wszystkie deski zostały posmarowane olejem kokosowym.

Chcesz zamówić cuda z drewna?
Zapraszam do kontaktu

This site is protected by wp-copyrightpro.com